Pierwszy dzień mojego nowego życia


Autor: mama-singielka
Tagi: małżeństwo   rozstanie   rozwód   rodzicielstwo   singielka   samotna mama  
22 lutego 2015, 13:13

 Mąż spakował ciuchy swoje i swojego starszego syna i wyszedł. Starałam się zachować twarz jak się pakował, ale jak tylko przekroczył próg wpadałam w histerię. Całe moje życie się wali, zostałam sama z 6,5-letnim dzieckiem, 17-letnim bratem, którego wychowuje, psem i dwoma kotami. Z masą rachunków do płacenia, ratami, wynajmowanym mieszkaniem i nienormowanymi godzinami pracy. Ja nie potrafię być samodzielna, nigdy nie załatwiałam niczego sama, nie podpisywałam umowy, a teraz mam to wszystko robić sama? Już pierwsze zadanie mnie przerosło. Głupia sprawa, zerwanie umowy z kablówką i telekomunikacją. Termin był do dziś, ale bałam się zerwać, bo nie wiem czy będę w stanie ogarnąć nowego dostawcę. Umowy nie zerwałam i nie wiem czy przedłużą mi ją na czas nieokreślony czy na kolejne dwa lata. Byłam głupia i nie załatwiłam tego, bo się bałam. Wiem, że to śmieszne, ale całe dorosłe życie miałam kogoś kto prowadził mnie za rączkę, a nagle zostałam sama.

 

Po półgodzinnej rozpaczy, postanowiłam wyjść z sypialni i zachowywać się w miarę naturalnie, żeby nie nakręcać małego. Na szczęście przyjął to dziś spokojnie. Postanowiłam wziąć się za pracę, napisałam kilka tekstów, przejrzałam ulubione strony, aż nagle mryga mi powiadomienie z facebooka. Pisze – pisze coś do mnie. Już się ucieszyłam, że mamusia nie przyjęła go z otwartymi ramionami i chce wrócić z podkulonym ogonem. Jednak się myliłam, zapytał czy może małego zabrać dziś do sali zabaw. Korciło mnie, żeby nie pozwolić, ale zrobiłabym tylko tym krzywdę dziecku. Zgodziłam się, umówiliśmy się, że przyjedzie po niego o 16.00. Była 13.00 i postawiłam przekupić trochę małego i zabrać na zakupy. Pozwoliłam kupić kilka słodyczy, żeby nie było, że weekendowy tatuś jest lepszy niż całodobowa mamusia. Ugotowałam mu też jego ulubioną zupę pomidorową. Po obiedzie ubrałam go ładnie i czekaliśmy na sygnał domofonu. Mały bawił się w tym czasie lego, a ja odmóżdżałam przy Zumie. W pewnym momencie zapytał się mnie czy znajdę mu kiedyś żonę, bo on nie chce szukać sam. Poprosił nawet grzecznie. A mnie zatkało, zdałam sobie sprawę, że sama nie potrafiłam ułożyć sobie życia, a dziecko ufa mi całkowicie i chce bym zrobiła to za niego. Podeszłam do niego i wytłumaczyłam, że to nie tak, że rodzice nie szukają dla dzieci małżonków, że pozna kiedyś dziewczynę, zakocha się i zechce wziąć z nią ślub. - To tak jak ty i tata? Odpowiedziałam, że tak, ale w głowie miałam kilka innych słów, którym nie chciałam mu mącić. Dyskusja o ślubie, żonie i mężu stała się pretekstem od zadania pytanń, które tego dnia słyszałam kilkukrotnie. „Czy tatuś będzie jeszcze kiedyś z tobą spał?”, „Czy tatuś zamieszka jeszcze z nami na stałe?”. Odpowiadałam wymijająco, bo sama nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Nie skreśliłam naszego małżeństwa definitywnie. Jak się okazało mój mąż tak. Po powrocie z sali zabaw mały powiedział, że zapytał się tatusia o to samo i tatuś odpowiedział, że nie, nie zamieszka z nami więcej. Po raz kolejny zamknęłam się w pokoju, zdałam sprawę ze swojej fatalnej sytuacji i popłakałam. Była 18.00 a ja nie marzyłam o niczym innym, jak tylko, żeby ten dzień się w końcu skończył, chciałam położyć się do łóżka, przytulić syna, obejrzeć kabaret i zasnąć. Dotrwałam do 20.00 i tak też zrobiłam. Mały, który uwielbia spać w moim łóżku, dzisiaj nie cieszył się z tego specjalnie i zadał ponownie pytanie „Czy tatuś będzie jeszcze kiedyś z tobą spał i mieszkał z nami na zawsze?”. Serce mi się krajało, bo wiem jaki mały zżyty jest z ojcem, dlatego też powiedziałam, że nie wiem. Na co on powiedział „Zadzwoń do niego jutro, dobrze? I zapytaj się czy do nas wróci”. Powiedziałam, że zadzwonię i zapytam się kiedy do niego przyjdzie. Na szczęście wystarczyło mu to i poszedł grzecznie spać. Ja niestety nie jestem w stanie zasnąć. Jest 3.34, a ja piszę tu, żeby się „wygadać”, wyrzucić to z siebie. Tutaj jest łatwiej, nie wiem czy będę potrafiła rozmawiać z kimś na żywo. Z góry mogę przewidzieć, co każdy będzie myślał z duchu „Tak się kończą małżeństwa zawierane przez wpadkę”. Ale tak nie jest my się kochaliśmy, ja go dalej kocham, ale nie wiem czy ten związek ma sens, czy jesteśmy się w stanie jeszcze dogadać. Tyle się już wydarzyło, tyle padło słów. Mam mętlik w głowie i jedno co wiem, to to, że jestem strasznie nieszczęśliwa i miałabym ochotę zakończyć to wszystko i nie cierpieć już, ale mam syna, mam dla kogo żyć. 

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz