Tagi: samotność tęsknota beznadzieja
26 lutego 2015, 19:38
Zwariuję, zwariuję z samotności, tęsknoty i braku jakichkolwiek nadziei na lepsze jutro.
Na początku trzymałam się jakoś, nie było wielkiej tragedii, rozpaczy, ale z dnia na dzień jest coraz gorzej. Sidzę sama, z nikim nie rozmawiam, czekam tylko na moment powrotu do domu małego, ryczę z bye powodu i marzę tylko, żeby wszystko było po staremu. Strasznie chcę, żeby mąż do mnie wrócił, wiem, że się kłóciliśmy i w ogóle, ale jak żona alkoholika czy tyrana wierzę, że się poprawi. Niestety wygląda na to, że on wcale tego nie chce, przynajmniej nie daje po sobie poznać. Wspomina o przyszłości, oczywiście zakładając, że nie będziemy razem. Perspektywa takiego dalszego życia mnie dobija, bo to nie życie ale marna egzystencja, na kanapie przed telewizorem czy laptopem. Nie wiem co zrobić i czy cokolwiek jeszcze się da.