Najnowsze wpisy


Pozamiatane
Autor: mama-singielka
04 marca 2015, 22:49

I już po wszytskim, koniec marzeń i nadzei. Zaproponowałam rozmowę, chciałam się z nim dogadać, zapytać czy mamy jeszcze szanse, ale on nie widzi nawet potrzeby rozmowy. Do tej pory się łudziłam, ale teraz wiem już, że to koniec, koniec mojgo małżeństwa. Najchętniej zakończyłabym to marne życie, ale mam synka i nie mogę mu zgotować takiej traumy na całe życie. Nie wiem co robić, ryczę tylko bez sensu. Dlaczego mnie to spotkało?

Mętlik w głowie
Autor: mama-singielka
01 marca 2015, 21:25

Mam taki mętli w głowie, że najlepszy psychoteraputka nie potrafił by pewie poukładać tego bajzlu. Minął ponad tydzień od kiedy jestem sama i okazało się, że nie jestem taka silna jak myślałam i jedyne o czym teraz marzę to, żebyśmy znów byli razem, żeby było po staremu. Boże jak ja marzę, żeby powiedział, że żałuje i chce do mnie wrócić. Niestety nie zanosi się na to. 

 

Zaproponowałam dzisiaj, żeby poszedł ze mną i naszymi znajomymi we wtorek do kina (oni jeszcze nic nie wiedzą), niestety odpisała mi tylko "jak niby mam iść i udawać, że wszystko ok?". Powiedziałam, żeby zapomniał o temacie i, że mam już wszystkiego dość. Odpisał, że ma tak samo. I na tym rozmowa się urwała. Pierwszy raz rozmawialiśmy o nas, jeśli można to nazwać rozmową, i tylko tyle. Zastanawiam się czy on też tęskni, czy chcialby tak naprawdę być jeszcze ze mną. Ja nie wyobrażam sobie dalszego życia bez niego, jestem sama, wszystkich wkoło okłamuje, że jest po staremu, muszę usprawiedliwiać każdą jego nieobecność kłamstwami. Boże niech się coś wydarzy, bo umrę z rozpaczy.

Powoli wariuję
Autor: mama-singielka
Tagi: samotność   tęsknota   beznadzieja  
26 lutego 2015, 19:38

Zwariuję, zwariuję z samotności, tęsknoty i braku jakichkolwiek nadziei na lepsze jutro. 

Na początku trzymałam się jakoś, nie było wielkiej tragedii, rozpaczy, ale z dnia na dzień jest coraz gorzej. Sidzę sama, z nikim nie rozmawiam, czekam tylko na moment powrotu do domu małego, ryczę z bye powodu i marzę tylko, żeby wszystko było po staremu. Strasznie chcę, żeby mąż do mnie wrócił, wiem, że się kłóciliśmy i w ogóle, ale jak żona alkoholika czy tyrana wierzę, że się poprawi. Niestety wygląda na to, że on wcale tego nie chce, przynajmniej nie daje po sobie poznać. Wspomina o przyszłości, oczywiście zakładając, że nie będziemy razem. Perspektywa  takiego dalszego życia mnie dobija, bo to nie życie ale marna egzystencja, na kanapie przed telewizorem czy laptopem. Nie wiem co zrobić i czy cokolwiek jeszcze się da. 

Mamo nie martw się...
Autor: mama-singielka
Tagi: samotność   plotki   rozwód  
25 lutego 2015, 10:26

do weekendu jeszcze kupa czasu. Tak powiedziało wczoraj moje dziecię gdy zobaczyło łzy w moich oczach. Wrócił wieczorem od taty i powiedział, że chce pójść do niego na weekend i spać z soboty na niedzielę. Staram się trzymać przy nim i jak najmniej dać odczuć, że coś się zmieniło, ale coś we mnie pękło. Oczami wyobraźni widziałam siebie samą wieczorem w łóżku, po całym dniu spędzonym w samotności i momentalnie poleciały mi łzy. Oczywiście mały to zauważył i zaczął zapewniać, że w niedzielę rano szybciutko wróci i żebym się nie przejmowała, bo do weekendu jeszcze dużo czasu. Zrobiło mi się momentalnie wstyd przed samą sobą. Do czego ja doprowadziłam? Żeby dziecko musiało mnie pocieszać, być jedynym gwarantem tego, że będę miała do kogo się odezwać. To chore, mam wrażenie, że niszczę mu dzieciństwo, bo nagle z beztroskiego, naiwnego dzieciaka staje się jedyną podporą swojej matki. Muszę coś z tym zrobić, nie chcę, żeby będąc u taty, zamiast cieszyć się z jego obecności zamartwiał, że mamie jest przykro i płacze w poduszkę. 

 

Mały w ogóle "wydoroślał", bardzo dużo rozmawiamy o rozstaniu, to on zawsze zaczyna temat, ale czytałam, że to dobrze, bo ma prawo wiedzieć co się dzieje. Moi rodzice rozstali się jak byłam już dorosła i synek połączył te dwie sprawy. wczoraj przy wieczornej toalecie zapytał się czy moi rodzice też się rozwiedli i czy tatuś był już w sądzie, bo widział w telewizji, że jak ludzie się rozwodzą to zawsze kłócą się w sądzie i czy my też będziemy. Powiedziałam mu, że póki co nie byliśmy jeszcze w sądzie, że to nie tak od razu dostaje się rozwód i obiecałam, że nie będę kłóciła się z jego ojcem. Niestety dyskusje na ten temat postanowił prowadzić też w przedszkolu. Wieczorem mimochodem rzucił, że powiedział wszytskim, że tatuś się wyprowadził, zaczął wyliczać, że dzieciom ze swojej grupy, z młodszej, że pani swojej i też z młodszej grupy, pani ze świetlicy. Nie chciałam na niego naskakiwać, że to nie temat do dyskusji z każdym, zapytałam tylko spokojnie co jego wychowawczyni powiedziała na te rewelacje, a on, że "trudno". Mam nadzieję, że rzywiście tylko tak to skomentowała. Wchodząc dziś rano do przedszkola myślałam, że zapadnę się pod ziemię, tak głęboko, żeby mnie tylko nikt nie widział. Z wyboru posłaliśmy małego do przedszkola na wsi, w mojej rodzinnej miejscowości, a bo wszyscy się znają, z połową rodziców chodziłam do podstawówki i w ogóle będzie fajnie, tak kameralnie. W tej chwili załuję tego, bo w mieście byłabym anonimowa,  a tu. Miałam wrażenie, że wszyscy już wiedzą i przyglądają mi się jak zwierzęciu w zoo, że mają pożywkę do plotek dzięki mnie. Nie jestem jeszcze gotowa, żeby o tym rozmawiać, a to pewnie kwestia dni, albo i godzin, gdy dowiedzą się wszyscy moi znajomi i rodzina i zaczną się pytania i niezręczne sytuacje. Już dzisiaj rano miałam problem. Napisała do mnie nasza wspólna znajoma, która mieszka po sąsiedzku, czy nie wyszlibyśmy w piątek wieczorem na piwo. Cholera jasna i nagle konsternacja co odpisać, czy ściemniać i wykręcać się czy zdobyć się jednak na szczerość i powiedzieć, że to nie możliwe bo rozstaliśmy się i nie mieszkamy już razem. Jak się pewnie domyślacie wybrałam tą pierwszą opcję, napisałam, że muszę zapytać męża czy ma jakieś plany i dam znać później. Co powiem potem? Jeszcze nie wiem, coś wymyślę, choć nie lubię i mam wrażenie, że nie potrafię kłamać, ale przez ekran monitora na szczęście tego nie zauważy. Gorzej było z ciocią. Tradycyjnie już pojechałam do niej na kawę po odwiezieniu małego do przedszkola, zazwyczaj robiliśmy to razem, a tu kolejny dzień z rzędu przyjeżdzam sama. Na pytanie czy mój mąż obraził się na nią, że nie było go już tyle dni odpowiedziałam, że ustaliiśmy, że w tym tygodniu ja wożę małego, a on może sobie dłużej pospać. Wiem, że kłamstwo ma krótkie nogi i do cioci rewelacje z przedszkola dotrą z prędkością błyskawicy, ale nie potrafię przyznać się, że moje małżeństwo się rozpadło, a tym bardziej rozmawiać na ten temat.

 

Wczorajszy dzień spędziłam głównie na kanapie z laptopem na kolanach, pracowałam, oglądałam seriale. Padaka totalna, wyszłam z domu tylko raz, żeby odwieźć małego. Przez cały dzień nie rozmawiałam z nikim, oprócz.... mojego męża, no i małego wieczorem. Rozmawialiśmy oczywiście tylko na fb i tradycyjnie tylko na jeden temat. Jak tak dalej pójdzie to zwariuje z samotności, roztyje się przy tym jak prosie i na zawsze zostanę sama. Potrzebuję ludzi, potrzebuję porozmawiać, ale o bzdetach, pogodzie i sytuacji politycznej, nie o moim beznadziejnym położeniu życiowym. Chyba wybiorę się do kosmetyczki, na najdłuższy z możliwych zabiegów, inaczej zwariuję. Dobrze chociaż, że tutaj moje się wyżalić, to mi na prawdę pomaga. No nic, wracam do serialu. Trzymajcie się!

Jak dobrze, że mam Ciebie
Autor: mama-singielka
Tagi: dziecko   cud  
23 lutego 2015, 21:47

Jestem szczęściarą, że mam tak cudowne dziecko. Jestem szczęściarą, że w ogóle je mam, ale mój syn jest niesamowity. To tylko dzięki jego miłości okazywanej na każdym kroku jakoś się trzymam. Ten chudziutki 6-latek ma w sobie większe pokłady miłości, niż niejeden wielki facet. Co chwila przytula mnie i powtarza, że kocha, nawet przez sen. Mąż nigdy nie wyprzytulał mnie przed snem tyle, co mój chudziutki bohater. Zaplanował nam już nawet życie. Powiedział, że niigdy mnie nie opuści, będziemy mieszkać razem, potem weźmie ślub i będzie miał dzieci, ale dalej będziemy mieszkać razem. Zastanawia się tylko czy nie trzeba będzie kupić jeszcze jednej szafy, bo ciuchy jego dzieci się nie zmieszczą. Słodziak. Niestety pojawiły się też i smutne chwile. Ze łzami w oczach powiedział, że chce, zeby tatuś był z nim cały czas i żeby nigdy go nie zostawił. Powiedziałam mu, że tatuś zawsze z nim będzie, nawet jak będzie duży i starty, do końca swoich dni. Tradycyjnie już zaczął się temat śmierci, moje dziecko od kiedy dowiedział się, że każdy kiedyś umrze ciągle umartwia się, że kiedyś umrzemy i że jemu będzie wtedy smutno. Pomaga dopiero tłumaczenie, że jesteśmy jeszcze bardzo młodzi i cale życie przed nami. 

 

Poza tym za mną kolejny dzień pod znakiem porządków. W poszukiwaniu zajęcia zrobiłam nawet coś, czego nie znoszę najbardziej - umyłam okna i lustra. Choć przez chwilę byłam z siebie dumna. Niestety do powrotu na ziemię zmusiła mnie teściowa, która postanowiła spotkać się ze mną. Jak się domyślacie nie chodziło tu o kawkę i rozmowę o pogodzie. Postanowiłam nie odbierać telefonu, dobijała się kilka razy, nawet na telefon służbowy. Potem wysłała sms-a. Nie odpowiedziałam. Z nikim o tym nie rozmawiałam i nie mam zamiaru, szczególnie z osobą, z którą nigdy nie byłam specjalnie blisko. Poza tym zwyczajnie się wstydzę, wstydzę się spotkać i spojrzeć w oczy. Napisałam do męża na fb, żeby przekazał jej, żeby dała mi spokój. Boję się teraz odbierać nieznane numery i podnosić słuchawkę domofonu, bo może a nóż to ona. Ta rozmowa byłaby bardzo krępująca. 

Reszta dnia jakoś zleciała, gotowanie, sprzątanie, praca, wybrałam się nawet do fryzjerki mojej ulubionej. Chciałam zmienić kolor i akurat trafiło się, że jedna z jej klientek się rozchorowała. Spędziłam tam dwie godziny na rozmowach o niczym i tego właśnie mi trzeba było. Boże jak miło odezwać się do kogoś kto ma więcej niż 6 lat. 

 

Nie wiem co myśleć o mojej relacji z mężem. Rozmawialiśmy dzisiaj nawet dużo na fb, oczywiście wszystko dotyczyło dziecka. Rozmawiamy normalnie, bez złości, żalów i zbędnych emocji. Dogadujemy się kto odbiera dziecko, prowadzi na zajęcia itp. Czy on chce się pogodzić, czy po prostu stara sie by dziecko jak najmniej ucierpiało przez rozstanie, a wiadomo im rodzice lepiej się dogadują, tym łatwiej. Cóż czas pokaże. Ja tymczasem obejrzę jakiś film i spróbuję zasnąć, choć mam z tym ostatnie niemałe problemy. Dobrej nocy!